czwartek, 3 marca 2011

Zapraszamy ponownie za rok

Ceremonia już odespana, więc można pokusić się o napisanie kilku zdań na jej temat, no i coś o wygranych i przegranych Oscarów 2011.

...najpierw jednak podsumowanie moich oscarowych typów. Trafionych połowa (8 z 16) to niezbyt imponujący wynik ale przecież to była loteria. Chociaż nagrody w niektórych kategoriach zostały przyznane przez mass media długo,długo przed Galą i można było z niemal stuprocentową stawiać, że Natalie Portman nie wyjdzie z "imprezy" bez statuetki...

Co do samej Ceremonii to nie powalała, a można nawet zaryzykować stwierdzenie, że była miejscami nudnawa, żenująca, przedłużana na siłę. Jeden z prowadzących - James Franco sam nominowany do Oscara za rolę w "127 godzin" na scenie nie istniał, jego mina była bezbarwna, a przebranie się za Marylin Monroe to było wszystko na co go było stać... Partnerująca mu Anne Hathaway, także nie zabłysła, zamiast prowadzić ceremonie, to myślała chyba tylko o tym, jak w kolejnych kilkuminutowych przerwach na reklamy wskoczyć w nową kieckę. Wybór młodych prowadzących miał chyba uatrakcyjnić widowisko właśnie dla młodszej widowni w USA i na świecie, jak wyszło, każdy kto oglądał widział...

Za zwycięzcę Gali uznać należy film brytyjski "Jak zostać królem", który zdobył 4 statuetki, podobnie z resztą jak "Incepcja", jednak pierwszy z nich zgarnął nagrody w najważniejszych kategoriach, a więc: film roku, reżyseria, scenariusz oryginalny, i aktor pierwszoplanowy, podczas, gdy film Ch. Nolana (moim zdaniem niedocenionego przez Akademię) odebrał laury za: zdjęcia, dźwięk, montaż dźwięku i efekty wizualne. 
Jakimś ogromnym nieporozumieniem jest brak nagrody dla Hansa Zimmera za muzykę skomponowaną do "Incepcji", a przyznanie jej filmowi "The social network". Pomimo tego, że obraz o twórcy Facebooka bardzo mi się podoba to nie widzę także powodu dla uhonorowania go wyróżnieniem za montaż. Jedyną zasłużoną nagrodą dla filmowej biografii Zuckerberga jest ta za scenariusz adaptowany dla Aarona Sorkina. 
Teraz słów kilka o dziele "Fighter". Muszę przyznać, że zachwyciła mnie w nim kreacja Ch. Bale'a jako byłego boksera, który stoczył się na samo dno zostając narkomanem. W tym przypadku Akademia nie zawiodła przyznając mu Oscara w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy. Co ciekawie obraz zgarnął też nagrodę za najlepszą kreację aktorską drugoplanową dla kobiety. Melissa Leo odbierając nagrodę nie popisała się, gdyż użyła na antenie słowa ...fuck, za co potem musiała przepraszać! 

Za zdecydowanych przegranych 83 Gali należy uznać braci Coen, ich najnowsze dzieło "Prawdziwe męstwo" nominowane w aż 10 kategoriach nie zdołało zdobyć ani jednej statuetki... 
Dodam jeszcze, że cieszy mnie przyznanie tylko jednej nagrody filmowi "Black swan" (choć to i tak o jedną za dużo, ponieważ rola Portman nie wydawała mi się wcale, aż tak wybitna), gdyż ze wszystkich filmów nominowanych w najważniejszych kategoriach uznaję go za najsłabszy.








1 komentarz:

  1. ... odnośnie filmów "Jak zostać królem" i "The Social Network" - mam odczucie oskarowego deja vu - był już Oskar "królewski" i był w stylu (i rytmie piosenki Sary Connor)"od zera do milionera" ... hmm... idąc tym tropem książka powinna być lepsza od filmu

    OdpowiedzUsuń