Kolejny po "Icepcji" film z konwencji heist movie znajduje swoje miejsce na tym skromnym blogu. "The Town" drugie(!) dopiero dzieło w karierze reżyserskiej Bena Affleck'a to solidne, warte obejrzenia kino. Affleck poza tym występuje również po właściwej(?) dla niego stronie kamery, wcielając się w rolę Doug'a MacRay'a, niepoprawnego kryminalisty, mózgu szajki bezwzględnych złodziei okradających banki i konwoje z pieniędzmi; nigdy nie złapanych na gorącym uczynku. Doug nie zwykł był nigdy wchodzić w zażyłe relacje międzyludzkie, jednak sytuacja ta zmienia się niedługo po tym, jak jego ekipa bierze jako zakładnika kierowniczkę dopiero co obrabowanego banku. Dziewczyna - Claire Keesey (Rebecca Hall) zostaje szybko wypuszczona, jednak uprowadzenie spowodowało, że żyje ona w ciągłym strachu i to jest motywem zbliżenie się do niej Doug'a. Przy nim czuje się bezpiecznie, nie wie ona jednak, że mężczyzna w którym powoli się zakochuje jest tą samą osobą, która kilka dni wcześniej zgotowała jej piekło na ziemi.
Film trzyma w napięciu przez równe dwie godziny, dialogi nie nudzą, a niektóre sceny wybitnie śmieszą (policjant odwracający głowę, gdy widzi przestępców, a nie ma żadnego wsparcia).
Podoba mi się kontrast jaki został zbudowany między Doug'iem, a ścigającym go tajnym agentem FBI w rolę którego, wcielił się Jon Hamm (Don Draper z "Mad Men"). Doug pomimo, że jest złodziejem, przestępcą, który nie waha się w sytuacjach podbramkowych użyć broni, wzbudza sympatię widza, nie chcemy żeby został złapany. Natomiast agent federalny ze swoją fryzurą boczną to nadgorliwiec, służbista, osoba idąca po trupach, stara się za wszelką cenę złapać szajkę, naginając niekiedy prawo, wykorzystując uczucia innych.
Trzeba napisać jeszcze o bardzo profesjonalnie zrobionych strzelaninach i pościgu za bandytami, po obrabowaniu konwoju. Pogoń jest wysoce realistyczna - wąskie uliczki, zamiany samochodów, bez zbędnych ozdobników, wybuchów, naginania praw fizyki, wszystko to sprawia, że całość prezentuje się doskonale.
Ma nosa Affleck również do obsady: wspomniany Jon Hamm, Blake Lively (Serena van der Woodsen z "Gossip Girl") i Rebecca Hall wydają się właściwymi osobami, we właściwym miejscu.
Rekapitulując Hollywood dorobiło się nowej gwiazdy reżyserskiej, która na pewno jeszcze w pełni nie rozbłysła i nie pokazała jeszcze wszystkiego na co ją stać, ale pewne jest jedno: "Miasto złodziei", nie jest jednorazowym wybrykiem Bena Affleck'a w przyszłości można spodziewać się po nim jeszcze więcej.
Moja ocena 7,5/10
Niezły jesteś całkiem ;p A jaką poprawna polszczyzną się posługujesz, no brawo :)
OdpowiedzUsuńno wreszcie jakiś komentarz:) i to pozytywny:]
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem film nie zasługuje na tak wysoką notę 7,5 na 10 to już za dużo jak na takie kino. Nie mogę powiedzieć że się nudziłem, ale trzeba przyznać że film ma mało zagadek dla widza łatwo się wszystkiego domyśleć już na samy początku pachniało romansem... także postać główna grana przez Aflecka nie jest intrygująca ani zagadkowa w filmie za mało jest dawki czarnego humoru. Zdaniem sumując z filmów tego typu to zdecydowanie wolę Włoską robotę, wszystkie części Ocean's, lub też wracając do klasyki kina filmów o złodziejach Gang Olsena chociaż z tym już przesadziłem ale także warto obejrzeć zwłaszcza dla humoru zawartego w tych filmach. Moja nota dla tego filmu 6 i to i tak naciągane.
OdpowiedzUsuń